niedziela, 4 października 2015

4 Pazdziernika


Dzisiejszy zakup, H&M

(jeśli czyta to Marta- to nie tak jak myślisz! wcale nie jestem blogerką modową!) 

3 Pazdziernika


''Art is the way of survival''
(Sztuka jest formą przetrwania)

Najbardziej znany zlepek 6 słów wypowiedzianych przez Yoko Ono, którą wszyscy raczej kojarzą z Johnem Lennonem niż z nią samą. Dlaczego o niej mówie? Była artystką, odrębną osobliwością w porównaniu z Johnem. Tworzyła i tworzy sztukę. Sama stała się sztuką. Ile bym dała, żeby być w jednej z Nowojorskich galerii i oglądać to co stworzyła. Wykroczyła poza ramy udowadniając, że dzieło wcale nie musi wisieć na ścianie. Wpływy awangardowe i dadaistyczne mają swoje odbicie w jej dziełach. Tworzyła ten rodzaj niekonwencjonalnej sztuki, której częścią mogłeś stać się TY sam! ''Grapefruit'' to nie książka, to instrukcja, przewodnik po wystawie w którym znajdowały się konkretnie zalecenia co do danego dzieła. Papieros zostawiony obok białego płótna- smutno by było gdyby ktoś przez przypadek wypalił w nim dziurę  przypadkowo go niezauważając. NIE! Ona tego oczekiwała! Zrób to! Zawsze były to PRZYPADKI, kiedy omyłkowo zapomniałeś o wdychaniu nikotyny w płuca, przypadki kiedy na poduszce dziadka powoli  wypalał sie równy okrąg. Yoko dała Ci możliwość wyboru, w pewnym sensie wyzwolenia, pozwoliła robić coś bez żalu za wykonany czyn, tak jak w przypadku poduszki.

Tak więc, jeszcze raz: Dlaczego o niej mówię?(Dla wyjaśnienia musiałam zacząć nowy akapit)

Ciąg dedukcyjny wyglądał mniej więcej tak:

1.Oglądałam dzisiaj film, który na swój sposób zinterpretowałam.
2. Chciałam się z Wami podzielić moimi przemyśleniami
3. Wielkie woow
4. Starocie
5.''Tango'' Mrożka
6. Słonie
7.Salvador Dali
8. Jak Salvador to- Surrealizm
9.Wszystko zbiegło się w punkcie: Yoko ono i ''Art is the way of survival''

Doszłam do wniosku, że koniec będzie idealnym początkiem.
Film jaki dziś widziałam nosi tytuł: ''Two-bit Waltz''( z polskiego tłumaczenia- ''Lawirantka'').



Ogółem rzecz biorąc film jest dosyć specyficzny. Po obejrzeniu filmu z ciekawości poszukałam opinii na temat tego filmu ( tak, sprawdziłam je dopiero po jego obejrzeniu!). Większa większość była dosyć negatywna, ludzie odradzali jego oglądania. Dlaczego? Moim zdaniem problem dotyczy interpretacji tego filmu, tego że nie do końca wszystko rozumiesz. Niektórych może to bardzo irytować, mnie nie! Film jest autobiografią Clary Mamet (na zdjęciu siedzi pomiędzy matką a bratem), więc wszytko pokazane jest jej oczami. Nie będę rozmyślała nad tym ''co autor miał na myśli'', bo pewnie każdy z Nas doszedłby do innych wniosków.



Pierwsze co mi przyszło na myśl podczas oglądania Two-Bit Waltz to to, że film swoją strukturą przypomina przedstawienie teatralne. Zauważalne są poszczególne akty. Ponad to, występują maski. W jednej z pierwszych scen widzimy matkę głównej bohaterki w specyficznym stroju, z dziwnymi uszkami królika które zdobią jej głowę. W cyklicznie odbywających się scenach w parku pojawiają się: baletnice, płetwonurek jedzący arbuza, postaci z maską słonia, hipopotana czy żyrafy.

Sceny odbywające się w parku bardzo przypominają mi tak zwane: marzenia senne- czyli wszystko to, co dzieje się w naszej głowie podczas snu. A mówiąc o marzeniach sennych nie mogę zapomnieć o 'Epoce Snu', znanej wszystkim jako surrealizm, który był sprzeczny z logicznym porządkiem rzeczywistości. Tutaj mamy tą sprzeczność! Sceny odbywające się w parku są bardzo surrealistyczne. Musicie się sami przekonać! Jeśli chodzi o Pana Salvadora Dali, to przyszedł mi na myśl przez słonia(dosłownie)! Postać w masce słonia najczęściej pojawia się w marzeniach sennych głównej bohaterki. Figurka słonia zdobi każdą półkę w domu w którym rozgrywa się akcja filmu. Tak dla formalności, gdyby ktoś nie wiedział o co mi chodzi z tymi słoniami, to niżej zdjęcie.





Dom w którym mieszka główna bohaterka, bardzo przypomina mi wygląd mieszkania jaki przedstawił w swoim dramacie Mrożek (chodzi oczywiście o ''Tango'').Starocie- to po pierwsze! Salon jest zagracony starymi meblami, fotelami, lampami. Wszędzie są książki! Baardzo dużo książek! Nawet przy głównej szybie samochodu (bo kto normalny zagraca auto książkami?!). Bohaterowie noszą też staromodne stroje, jak z początku lat XX. Nie dopuszczają do siebie nowoczesności, tkwią ciągle w pewnym okresie. Oho nawet trafiła się babcia na katafalku- tak samo jak w przypadku ''Tanga''.
Jeśli chodzi o specyfikę wyglądu rodziny głównej bohaterki to:

Ojciec- przez cały film widzimy go w piżamie, wykluczcie wszystkie inne stroje! Ponadto cały czas widzimy go z książką, zaczytanego, nawet będąc w biurze adwokackim. Ojciec żyje w swoim świecie, mało mówi, przemierza kąty swojego domu. Sypia nie w łóżku, ale pod łóżkiem.

Matka- również żyje w odrębnym świecie. Nie poświęca uwagi swoim dzieciom, skupia się tylko na sobie i czerpaniu jak największych korzyści w tym przypadku z majątku jaki zostawiła jej dzieciom babka w spadku.

Brat- jedyna osoba z którą główna bohaterka nawiązuje jakikolwiek dialog.


I wreszcie ona! Stale podejmująca próby napisania powieści, paląca stanowczo za dużo papierosów,  poszukiwająca inspiracji, rozchwiana emocjonalnie Maude.

Czuję, że w ciągu najbliższego tygodnia obejrzę ten film jeszcze raz i na  pewno na długo go nie zapomnę.

Polecam film! :)



piątek, 2 października 2015

2 Pazdziernika



Dzisiaj bardziej tak od wnętrza. Opowiem Wam moją czarną historię, czyli historię o tym jak kolor czarny stopniowo pojawiał się w moim życiu. I o tym kim jestem, zawsze szukam swoich odpowiedników, osób które poprzez swoje zachowanie, styl czy też techniki myślowe w jakiś sposób przypominają mnie. I kim się inspiruję.








Wszystko zaczęło się od czarnej ''ZAKAZANEJ'' kasety, która leżała obok odtwarzacza video. Mała Martyna miała dużo kaset, klasyka bajek ''Pinokio'', ''Calineczka'', ''Pszczółka Maja'', lecz tak na prawdę te bajki były mało ciekawe, w porównaniu z jedną kasetą której jeszcze nigdy nie oglądąła. Któregoś dnia, po wielogodzinnym błaganiu, mama uległa, zakazana kaseta, przestała być zakazaną. Martyna wiedziała, że to co  zobaczyła na kasecie, jest tym czymś, czego żadna inna bajka jej nie dała. I choć na niektórych momentach zamykała oczy- przecież miała tylko 4 latka, czuła tą satysfakcję  z odkrycia tajemniczych materiałów. Zakazana kaseta tak się spodobała Martynie, że zaczęła ją oglądać codziennie, do czasu .... Pewnego dnia zakazana kaseta zniknęła w niewiadomych okolicznościach (na pewno była to sprawka rodziców). Zdawać by się mogło, że będzie to koniec historii, ale Martyna nie zapomniała! Przez całe dzieciństwo chciała odnalezdz kasetę, szukała śladów, innych egzemplarzy. I w sumie moje zainteresowanie nią nadal nie zniknęło, jak w przypadku kasety. Chodzi oczywiście o Rodzinę Addamsów! 







I takim sposobem, ''przez zakazaną'' kasetę video czarny pojawił się w moim życiu. Jeszcze mogę Wam zdradzić, że przez cały czas uosabiałam się z Wednesday Addams hi hi :)

Następnie w moim życiu pojawiła się Daria i jej przyjaciółka Jane. 



Serial emitowany był na MTV. Nie pamiętam jak go znalazłam, ale w każdym razie oglądałam go online. Na początku wydawało mi się, że jestem typową Darią, dziewczyną mającą swój świat, chodzącą właśnymi ścierzkami, kompletnie różniącą sie od elity społecznej. Tak było przez jakiś pierwszy odcinek, który widziałam na oczy. Pózniej jednak pojawiła się Jane ze swoim polaroidem.




Już wtedy wiedziałam, że coś tu nie gra. Jane jest artystką, tworzy różne rozmaitości, a polaroidem zdobyła moje serce. Szczerze? Chyba jestem obiema postaciami po trochu, nie mogę się konkretnie określić. I jeszcze ''Sick sad world'', nazwa programu mówi sama za siebie. Codziennie czuję się jakby ''Sick sad world'' był kręcony moimi oczami. :)





Dalej proszę Państwa: American Horror Story!







Jeśli chodzi o AHS to nie będę tu dużo mówić, cały klimat tego serialu jest po prostu czymś co napędza Cię do obejrzenia następnego odcinka. Kto jeszcze tego nie doznał to polecam AHS i Darię. Addamsów chyba wszyscy znają :)


czwartek, 1 października 2015

1 Pazdziernika



1 Pazdziernika, oficjalne rozpoczęcie roku akademickiego na którym... nie byłam. Dzisiaj nie był mój dzień. Wolałam poświęcić się domowym rozrywkom. Czuję, że ten blog stale ewoluuje, sama nie wiem do czego konkretnego to zmierza, ale zaufam sobie i swojej tymczasowej niepewności. Czy cokolwiek wiem na pewno? Tak. Jestem TU- w Siedlcach. Studentka (brzmi to stanowczo za poważnie niż mogłoby się wydawać), a jednak, kryminologii stosowanej. Wszystko się dopiero okaże.